Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi seb+one z miasta Warszawa. Wszystkie kilometry: 81746.54 w tym 4657.00 w terenie. Całkowita średnia prędkość: 25.38 km/h.
Pełne dane po kliknięciu tutaj.

2025

button stats bikestats.pl

2024

button stats bikestats.pl

2023

button stats bikestats.pl

2022

button stats bikestats.pl

2021

button stats bikestats.pl

2020

button stats bikestats.pl

2019

button stats bikestats.pl

2018

button stats bikestats.pl

2017

button stats bikestats.pl

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

2008

button stats bikestats.pl

2007

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sebasthien.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 56.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 24.89km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

va-01
Do i z pracy.

Piątek, 18 lipca 2008 · dodano: 19.07.2008 | Komentarze 0

va-01
Do i z pracy. Scott'cik już trochę trzeszczy. Jutro przegląd będę musiał mu zrobić i przy okazji kelly'sa umyję (nie było czasu na razie by go umyć po Memoriale Bercika).
Dobrze się dzisiaj jeździło. Szybko. W barwach Legionowych. Ciekawe co się w Legionie dzieje. Jakieś pogłoski krążą, że jest nie najlepiej. Tak przynajmniej ci z Welodromu twierdzą. Sam też widzę, że Ci którzy kiedyś dużo śmigali z Legionem, teraz są w Wajsportach, Trekach i innych. Może złoty okres się skończył? Mam nadzieję, że nie. To w końcu Legion mnie wkręcił na dobre w świat maratonów i w ogóle rowerowania w wersji 'pro', z tymi wszystkimi kaskami, ciuchami, spd'ami, dystansami po 140 km itd. Cieszę się, że załapałem się na czas gdy na treningi coniedzielne przyjeżdżało po 50 osób i co tydzień miała miejsce ta 'rzeźnia' :) Wciągnęło mnie to. Przez 2 lata, w prawie każdą niedzielę pojawiałem się pod Legionem na Górczewskiej i mimo, że na początku było bardzo ciężko (zawsze szybko odpadałem), nie zrażałem się i za 7 dni znów byłem gotów na rzeź. Z czasem, odpadałem coraz później, łapałem się do różnych grupek 'odpadniętych' jak ja. Świetnie się jeździło, w super atmosferze. W końcu, po paru miesiącach już dojeżdżałem do 'mety' ('rura' w lato, 'namiot' na jesieni..) razem z innymi. Wspólne posiadówy po jazdach. Rozmowy. Historie itd. Bezcenne. Najlepszy okres w moim życiu jeśli chodzi o rower. A jeździłem wtedy na starym Scott'cie o średnim ospręcie, grubych, ciężkich oponach. Cieszyłem się pełną gębą. I choć teraz mam 2 rowery (co kiedyś było poza sferą marzeń nawet), ciągle tego starego, wysłużonego ale za to pancernego Scotta (już wymienione w nim niemal wszystko) i wypasionego Kelly'sa Hackera, to czasy legionowe uważam za najlepsze :)

To tyle. Tak na smętne historyjki mnie wzięło :D





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!